sobota, 13 listopada 2010

Hiszpańskie sztuczki

Stęp hiszpański jest jedną z zabaw, które uprawiamy z Tiszem już od lata. Całą naukę traktuję jako zabawę i naukę komunikacji i nie o spektakularność stępa tu chodzi tylko o wzajemne porozumienie. Od paru dni dobrze nam wychodzi hiszpański stęp z ręki. Tzn. nie ma w nim spektakularności - jak już wcześniej pisałam - ale możemy wykonać dowolną ilość kroków z zawieszeniem przedniej nogi. Tisz robi te kroki całkowicie sam, bez bata i ogłowia, jedynie na sygnał mojej ręki i na głos. Myślę, że w efekcie dalszej pracy dojdziemy również do etapu wysokiego i obszernego stępa. Cały proces ja k dotychczas zajął nam około 5 miesięcy. Postanowiłam więc spróbować coś zdziałać z siodła i od kilku dni proponuję Tiszowi, żeby po prostu podniósł jedną czy drugą przednią nogę i przeniósł ciężar do przodu. I to się działo, za to dostawał nagrody. Wczoraj skończyłam na tym, że zrobił nieśmiało jeden krok i zaraz potem równie nieśmiało drugi, drugą nogą. Dziś nie spodziewałam się dużego postępu, ale kiedy poprosiłam o kroczek do przodu poszło jak po maśle, druga noga też. Więc mówię do niego: jak zrobisz cztery kroki pod rząd to idziemy do domu. I..... Oczywiście pyk: raz, dwa, trzy, cztery.... Strasznie żałowałam, że nie mogę tego powtórzyć, ale skoro była obietnica, to musiałam jej dotrzymać.
Jeśli mi ktoś powie, że mój koń nie rozumie co się do niego mówi ludzkim językiem, to niech przeczyta tą historyjkę jeszcze raz i jeszcze raz. Jeżeli nadal będzie twierdził swoje, to znaczy, że to właśnie ten ktoś nic nie rozumie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nasz blog czytają: