sobota, 19 marca 2011

À propos koni, które zaczynają nam coś "oferować"


Przez ostatnie 2 tygodnie odbywam kurs w Dublinie, zatem nie mogę jeździć mojej klaczy codziennie.
Wypuściłam ją na pastwisko z resztą klaczy i jeżdżę ją 3 razy w tygodniu.
Ta zmiana rutyny nie zrobiła na Holly większego wrażenia, może o tyle na plus że jest bardziej "ruchoma" i przez to rozluźniona jak przychodzi mi na nią wsiąść, gdyż nie jest zastana stojąc w boksie przez prawie dobę. 

W środę wieczorem wróciłam do domu i w czwartek poszłam rano do stajni.
Holly nie była ani świeża ani leniwa, ale bardzo chętnie się rozciągała do dołu i po takiej pracy przez 20 - 25 minut w stępie, kłusie i galopie, stwierdziłam że Holly wyjątkowo fajnie galopuje. Za którymś okrążeniem wyjechałam na koło 20 m i takie miałam dobre uczucie nie tylko rozluźnienia, ale też zebrania u Holly w galopie że spontanicznie przekraczając X na środku ujeżdżalni poprosiłam o lotną zmianę nogi (czego wcześniej nie planowałam) ku mojemu zdziwieniu Holly zmieniła nogę w taki gładki sposób, że musiałam się upewnić zaglądając przez łopatkę, że to naprawdę się stało :) 

Zadowolona i zachęcona taką reakcją postanowiłam spróbować jeszcze raz (aby wykluczyć zbieg okoliczności :P) i dokładnie w ten sam sposób i w tym samym miejscu poprosiłam o zmianę. Niestety ja sama z ekscytacji podświadomie spięłam swoje ciało i pomimo ze reakcja Holly była prawidłowa to czułam opóźnienie pomiędzy przodem a tyłem. Nie mniej jednak to ja zblokowałam swoim ciałem płynną zmianę, więc mogę mieć pretensje do siebie, natomiast Holly po raz pierwszy zrobiła 2 pojedyncze lotne zmiany (bez użycia drąga).
Jest to nawiązanie do postu Uli à propos koni, które w odpowiednim momencie zaczynają nam coś "oferować" .
Nie planowałam tego dnia próbować lotnych zmian i szczerze mówiąc specjalnie jej do tego nie przygotowywałam, pracowałam tylko nad jakością galopu oraz przejściami stęp - galop. I kiedy poczułam że ten galop to jest właśnie taki, o jaki mi chodzi zmieniłam pomoce i jej zmiana była tak czysta i płynna, że wręcz niezauważalna. Jest to wspaniale uczucie jak koń się otwiera się i z chęcią z nami współpracuje (a nie tylko wykonuje nasze polecenia z przymusu).
Tak więc chciałam również Uli pogratulować "oferującego" konia, gdyż zmiana w Tiszmenie jest ogromna. Jak poznałam konia Uli kilka lat temu to nie tyle co nie oferował, ale nawet nie chciał dać tego o co się go prosiło. A jak go widziałam ostatnim razem w grudniu to macha nogami z radością lecąc do przodu i sam zaczyna proponować, że jest gotowy na kolejne wyzwanie :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nasz blog czytają: