sobota, 12 czerwca 2010

Piłka, kopanie i klikanie

Autor: Ula

Początkowo traktowałam zabawy na padoku wyłącznie jako rozrywkę dla Tisza, jako angażowanie jego inteligencji i rozbudowywanie naszej relacji. Ale odkąd spróbowałam metody "klikania" okazało się, że może to być również bardzo pomocne w samym treningu.

Zacznę więc od początku. Co to jest "klikanie"? "Klikanie" pokazała mi moja koleżanka Roksana, która hoduje psy. "Klikanie" jest pomocne w nauce wykonywania różnych poleceń i jak to zabawnie powiedziała Roksana "nawet kurę można wyklikać" - tzn. nauczyć ją jakiejś czynności za pomocą "klikania".
Do "klikania" służy niewielki przedmiot wydający charakterystyczne, krótkie kliknięcie, dźwięk wyraźny, rytmiczny i charakterystyczny na tyle, że odróżnia się od dźwięków, z którymi dotychczas zwierzę się zetknęło.
Chcąc nauczyć jakiejś czynności "kliknięciem" wyraźnie wskazujemy, o które zdarzenie, o który moment nam chodzi. Np. na podłodze leży piłka. Prosimy psa, aby nosem dotknął tę piłkę. Wiadomo, pierwszy raz dzieje się zwykle z przypadku. Ale jak tylko to się stanie staramy się w tym samym momencie kliknąć i zaraz potem pies dostaje nagrodę. Tak więc sekwencja zdarzeń jest taka: dotknięcie nosem = kliknięcie = nagroda. Pies zaczyna kojarzyć te zdarzenia, a krótkie kliknięcie pomaga wskazać mu dokładnie, o które zachowanie chodzi. W tym przypadku pies uczy się dotykania nosem piłki po 3-4 razach. Później stopniowo możemy zmniejszać ilość bodźców (rezygnować z kliknięć, lub nagradzać co 2 razy itp).

A co to ma do konia i piłki? A no właśnie: chciałam nauczyć Tisza kopania piłki nogą. Ale jak to zrobić gdy już nauczył się odpychania nosem? (o tym był poprzedni post) Postanowiłam wykorzystać do tego zmodyfikowaną metodę "klikania". Zmodyfikowaną dlatego, że zamieniłam ją na "gwizdnięcie". Po prostu musiałam mieć w jednym ręku nagrody - kawałki marchewki, drugą ręką odpychałam piłkę, na "klikera" nie było miejsca. Postanowiłam wykorzystać krótkie gwizdnięcie.
Początkowo oczywiście wyczekałam na przypadek. Podepchnęłam piłkę blisko przednich nóg Tisza i szukałam momentu, w którym podnosząc nogę trąci piłkę. Dokładnie w tym samym momencie kiedy to się stało - gwizdnęłam i zaraz potem dałam marchewkę. Później drugi przypadek, później trzeci.... a potem już całkiem świadomie Tisz podnosi nogę aby kopnąć piłkę. Jak widzę, że robi to świadomie, wówczas zaczynam ograniczać i gwizdnięcia i dawanie nagród - tzn. nie daję ich za każdym razem ale raz na 2-3 udane czynności.

W ten sposób gramy z Tiszem w piłkę, a on albo ją kopie przednią nogą albo odpycha nosem. Jak to się ma do treningu. Zauważyłam, że takie samo krótkie gwizdnięcie pomaga mi wskazać Tiszowi moment, na którym mi zależy, np. jak się na moment dobrze zrównoważy lub zrobi ładne zatrzymanie - wówczas staram się w tym samym momencie delikatnie "gwizdnąć", a zaraz potem jest nagroda. Logika każe przypuszczać, że wówczas koń bardzo dokładnie wie co zrobił dobrze i za co dostał nagrodę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nasz blog czytają: