poniedziałek, 14 czerwca 2010

Wizualizacja "Otwórz biordra"

Autor: Ula

O wizualizacji "otwórz biodra" chciałam napisać już kilka tygodni temu. Ale w międzyczasie musiałam porzucić ten temat, bo najpierw ja miałam pozimowe kontuzje w mięśniach i kościach, a potem Tiszowi przydarzyła się przygoda bo kowal mu założył za ciasno podkowę i zrobił mu się mały krwiaczek w kopycie. Nawiasem mówiąc pierwsze 2 dni był bardzo cierpiący, ale gdy zorientował się, że rekonwalescencja polega na wielogodzinnym przebywaniu na trawce - to jak tylko ból ustąpił, wyglądało na to, że był wdzięczny kowalowi. Miał po prostu 10 dni wakacji na trawce, bez ćwiczeń, bez zadań, bez wysiłku. Tylko skubanie trawki :-). Kiedy wsiadłam po 10 dniach poczułam już po kilku krokach stępa jak bardzo jest rozluźniony i wypoczęty. Powiedzenie, że "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło" w pełni pokazało w tym przypadku swoje znaczenie.

Tak więc do regularnych ćwiczeń wracaliśmy powoli, tym bardziej, że ostatnie 30-stopniowe upały nie sprzyjały zaawansowanym treningom. W zasadzie dopiero od dwóch dni (kiedy zrobiło się chłodniej) nasz trening jest w całości wypełniony konkretami.

Ale wracając do wizualizacji "otwórz biodra" - wyobrażam sobie, że moje biodra wraz z nogami są jak otwarte dwuskrzydłowe drzwi do salonu. Są otwarte szeroko na obydwie strony, jednak nikt ich nie musi trzymać. Chodzi o to, żeby nie było zbędnego napięcia. Ta postawa uwalnia łopatki konia (pozwala na obszerniejszą pracę przednich nóg), a jeżeli uda się uniknąć napięcia w biodrach, nogach i lędźwiach, również pozwala na bardziej swobodny ruch naprzód.

Tę wizualizację już kiedyś zastosowałam i Tisz od razu lepiej szedł do przodu (niestety później o niej zapominałam). Dziś przyszła mi znów na myśl, bo poczułam lepszą postawę u Tisza i chciałam to wykorzystać do poprawy dodania po przekątnej w kłusie. Mianowicie Tisz już lepiej podstawia tylne nogi pod kłodę niż kiedyś, ma większą siłę od zadu i lepszą równowagę. Tak więc gdy moja wyobraźnia była wypełniona obrazem otwartych drzwi Tisz spokojnie i w równowadze, wyrzucając swobodnie przednie nogi do przodu pokonał długą przekątną.

Dodanie w kłusie po przekątnej od jakiegoś czasu jest stałym punktem naszego codziennego treningu. Na początku (czyli kilkanaście tygodni temu) chodziło wyłącznie o zwiększenie energii, co wyrażało się głównie przez zwiększenie tempa. Później stopniowo przed dodaniem starałam się skumulować energię przed przekątną. Tisz spodziewał się że będziemy wchodzić na przekątną i spodziewał się dodania, a ja nie kłusowałam tylko stępowałam, tak więc podczas stępa narastała w nim energia. Na krótko przed przekątną przechodziłam do kłusa, ale starając się by był on wolny, rytmiczny i spokojny. Z łuku przed przekątną najpierw robiłam łopatkę do wewnątrz i z tej postawy wychodziłam na przekątną. Na tym etapie zależało mi na tym, aby przy wyjściu na przekątną największa energia szła z zadnich nóg. I to się udawało w pierwszej części przekątnej, jednak później miałam poczucie, że od połowy ten impuls zanikał. Dziś wejście w przekątną było podobne, z tym że starałam się właśnie jeszcze przed przekątną całą uwagę skupić na wizualizacji "otwórz biodra". Byłam zaskoczona jak rewelacyjnie to zadziałało. Nie mogę się doczekać następnego treningu, kiedy będę mogła jeszcze raz to spróbować. "Niestety" jutro Tisz ma zaplanowaną swoją niedzielę - czyli trawka, spacerek i nicnierobienie :-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nasz blog czytają: