środa, 28 lipca 2010

Koń to zjawisko niezwykłe!


Każdy wie zapewne, że jest takie coś jak hipoterapia. Ale gdy myślimy o hipoterapii, to głownie w kontekście chorych dzieci, którym konie bardzo pomagają.
Jako że od kilku dni jeżdżę na oklep i coraz bardziej mi się to podoba, zajrzałam do internetu w poszukiwaniu informacji na temat ewentualnych przeciwwskazań dla konia do jazdy na oklep. I co znalazłam? Nie tylko nie znalazłam żadnych wad, ale całą "litanię" zalet, które mają fantastyczne działanie terapeutyczne zarówno dla dzieci chorych ale również dla całkowicie zdrowych osób. (Informacje opracowane na podstawie tekstu ze strony: http://www.hipoterapia_sopot.free.ngo.pl)

TERAPEUTYCZNY WPŁYW KONIA
1. Koń to wrażenie chodzenia:
Trójwymiarowy ruch grzbietu końskiego w stępie przekazywany miednicy jeźdźca jest identyczny z ruchami miednicy prawidłowo kroczącego człowieka. W tym samym czasie barki i luźno zwisające kończyny dolne również zachowują się tak, jak u idącego człowieka. Dla ciała daje to efekt chodzenia "bez chodzenia".
2. Koń hamuje przetrwałe odruchy postawy
Nierzadko najzwyklejsze osoby mają jakieś nabyte nietypowe gesty lub odruchy, które z czasem mogą powodować nieprawidłowy rozwój mięśni, krzywizny i spięcia. Jazda konna stwarza możliwość stopniowego eliminowania nieprawidłowych i mimowolnych odruchów.
3. Koń przywraca zaburzoną symetrię mięśni tułowia
Łagodne, rytmiczne, równomierne kołysanie w stępie, na przemian napina i rozluźnia mięśnie posturalne prawej i lewej strony ciała. Napięte i przykurczone mięśnie ulegają stopniowemu rozluźnieniu i rozciągnięciu, mięśnie słabszej strony ulegają wzmocnieniu - dochodzi do symetrycznej równowagi mięśniowej.
4. Koń koryguje postawę
Utrzymywanie prawidłowego dosiadu zmusza do aktywnego prostowania się. Wzmocnieniu ulegają mięśnie grzbietu, brzucha i obręczy biodrowej, szczególnie pośladków, zmniejsza to tak zwane przodopochylenie miednicy, wyrabia nową, prawidłową postawę, wzmacnia mięśnie gorsetu tułowia.
5. Koń rozluźnia spięte mięśnie
Podczas jazdy konnej rozluźnienie mięśni następuje automatycznie i jest możliwe dzięki: rozgrzaniu mięśni, rytmicznemu kołysaniu w stępie, przeciwstawnym skrętom biodra-barki, ułożeniu kończyn dolnych w trójzgięciu i odwiedzeniu podczas dosiadania konia.
6. Koń chroni przed przykurczami i ograniczaniem ruchomości w stawach
Wspomniany łańcuch ruchów grzbiet konia - miednica jeźdźca - jego kręgosłup - bark - kończyny jeźdźca uruchamia rytmicznie i łagodnie kolejno wszystkie mięśnie i stawy. Jazda konna zmniejsza przede wszystkim przykurcze, ograniczenia ruchomości przywodzicieli i obręczy miednicy.
7. Koń może usprawniać bardzo łagodnie
Jest to możliwe dzięki jego specyficznej budowie i łagodnemu oddziaływaniu ruchu konia w stępie. W hipoterapii istnieje cały szereg odpowiednich ułożeń, podporów i technik asekuracji, regulujących stopień uruchamiania, wysiłku i bodźcowania organizmu.
8. Koń zwiększa możliwości lokomocyjne
Nie jest tajemnicą, że zbyt mało się poruszamy (jeździmy samochodami i siedzimy przed komputerem), że chodzenie na spacery dla wielu osób jest po prostu nudne. Siedząc na koniu, popędzając go pracą bioder, kręgosłupa wykonujemy podobne ruchy jak przy chodzeniu. Koń oddaje do dyspozycji swoje cztery zdrowe nogi stwarzając tym samym nieograniczone możliwości lokomocyjne. Takie przeszkody jak odległość, nierówność terenu, piasek czy woda czy wreszcie zwykły ból nóg przestają istnieć. Jest to przeżycie piękne i niezapomniane.
9. Koń drażni zmysły
Dotyk końskiej sierści, łaskotanie grzywy, rozmaitość kształtów, odgłos kroków, przyjazne parskanie i mile kojarzony zapach stymulują zmysły dotyku, słuchu, wzroku i węchu. Towarzyszy temu ciągłe wytrącanie z równowagi i konieczność jej natychmiastowego odnajdywania, jeżeli nie chcemy zbyt prędko rozstać się z tym bogactwem wrażeń. Czucie głębokie (proprioceptywne) jest stymulowane przez nieustające przeciwstawne bodźce dopływające z mięśni, ścięgien i stawów całego ciała. Wszystko to niezwykle rozwija zdolność równoczesnego odbierania bodźców i ich kojarzenia. Dzięki temu kształtuje się poczucie własnego ciała i orientacji przestrzennej.
10. Koń stanowi źródło bodźców równoważnych
Hipoterapia daje nieograniczone możliwości stopniowania i różnicowania bodźców równoważnych. Dzięki przyspieszeniom poziomym i pionowym: kołysaniu, zmianom kierunku jazd, zatrzymaniu się, ruszaniu, przyspieszaniu i zwalnianiu tempa jazdy, zastosowaniu specjalnych ułożeń, odpowiednich ćwiczeń i zabaw - ruch konia staje się potężnym generatorem bodźców równoważnych.
11. Koń uaktywnia i otwiera nas
Rytmiczne pobudzające ruchy towarzyszące jeździe konnej wzmagają wydzielanie hormonów (szczególnie adrenaliny i endorfin), stymulujących układ wegetatywny. Następuje wyraźny wzrost aktywności ruchowej, koncentracji uwagi i dobrego samopoczucia.
12. Koń usprawnia pracę naszych organów
Dzięki stymulacji układu hormonalnego i wegetatywnego, jazda konna poprawia krążenie, oddychanie, pracę jelit a nawet pracę układu odpornościowego. Działanie to jest szczególnie aktywne podczas jazdy stępem.
13. Koń mobilizuje i nie nudzi
Koń żywy i reagujący na otoczenie wymaga od jeźdźca aktywności, nie pozwala na pozostanie biernym.
14. Koń uczy
Obcowanie z koniem i jego otoczeniem nie tylko wzbogaca wiedzę o świecie i naturze, ale uczy również samodzielności, odpowiedzialności i współpracy z innymi na zasadach partnerstwa.
15. Koń relaksuje
Kontakt z koniem, poddanie się jego łagodnym, kołyszącym ruchom sprzyja relaksowi i odprężeniu. Świat widziany z końskiego grzbietu jest większy i piękniejszy. Obcowanie z tym dużym, imponującym, przyjacielskim zwierzęciem ma wpływ na równowagę emocjonalną i powoduje osłabienie reakcji nerwicowych.

Jazda na oklep to bardziej bezpośredni kontakt z koniem niż jazda w siodle. Oznacza to jeszcze intensywniejsze i bardziej bezposredni pozytywne działanie na nasz organizm.
A co na to koń? Wydaje się, że też nie ma tu przeciwwskazań: brak siodła to przede wszystkim mniejsze obciążenie, brak popręgu to swobodniejszy ruch. Nasza tylna część ciała jest z całą pewnością bardziej miękka i "plastyczna" niż siodło, a bezpośredni kontakt z ciałem konia zdecydowanie czyni komunikację bardziej wyrazistą. Jeśli tylko uda się na tyle rozluźnić ciało by współpracowało ono z ruchem konia wszelkie pomoce i sygnały od jeźdźca mogą być delikatniejsze, subtelniejsze. Czysta przyjemność!

poniedziałek, 19 lipca 2010

Słuchajmy naszych koni














Autor: Emily

Może to brzmi banalnie, lecz widzę jednak, że nadal mamy problem ze zrozumieniem co koń ma nam do "powiedzenia".
A wiadomo, że nie mówi, więc nasze "słuchanie" musi przejąć formę dokładnej obserwacji samego konia oraz jego zachowań na dane bodźce.
W zależności od typu konia z jakim mamy do czynienia - czy to ekstrawertyk, introwertyk czy coś pomiędzy - koń będzie w inny sposób okazywał mam swoje emocje, niezadowolenie, ból lub strach.
U koni bardziej "otwartych" i pobudliwych, jeśli coś im nie będzie się podobać, będą brykać, wspinać się, cofać, zawijać, gwałtownie zmieniać tempo, uciekać z głową do góry i.t.d. i będą to robić w bardzo wyrazisty sposób. Trudniejsze zadanie mamy gdy pracujemy z koniem z natury zamkniętym w sobie, na co dzień nie przejawiającym zbyt dużo energii. Wtedy musimy się wsłuchać czyli wpatrzyć jeszcze bardziej, jego sygnały będą subtelniejsze i będą się mniej lub bardziej ograniczać do mowy ciała, ustawienia i napięcia uszu lub ogona, oraz ogólnego napięcia w ciele a w szczególności w szyi. Jak tylko uważnie będziemy go obserwować to okaże się, że nie tyko do nas "mówi" ale nawet "krzyczy".
Jak przekonałam się na własnej skórze najczęściej bagatelizowane problemy, które mogą powodować u konia ból i stały dyskomfort. Są to często: źle dobrane siodło oraz problemy z zębami. Koń często wówczas poddaje się tej sytuacji, nie walczy, jednak nie jest zadowolony z treningów i z kontaktów z ludźmi. Jest ciągle napięty, często ma położone uszy i nie jest chętny do współpracy. Grono specjalistów od tych spraw jest ciągle jeszcze bardzo małe, ale są. Takie profesje jak pasowacz siodeł, chiropraktyk, dentysta już funkcjonują - więc korzystamy z ich wiedzy i doświadczenia nawet gdy tylko wydaje nam się, że nasz koń potrzebuje oceny specjalisty.

niedziela, 18 lipca 2010

Ależ on delikatny....


Jeżdżę już kilka dni bez siodła. Początkowo też bez ogłowia, a teraz ostatnie dwa dni zakładam ogłowie bezwędzidłowe. Jestem zadziwiona jak dobrze mój Tisz zareagował, jest spokojny, reaguje moje sygnały. Oczywiście oboje musimy rozpoznać tą nową sytuację dla nas obojga, co nie jest pozbawione błędów. Pierwsze dwa dni były właśnie zapoznaniem się z nowymi sygnałami, a dziś już Tisz dał sygnał, ze moje pomoce zarówno w łydkach jak i na wodzach muszą być delikatniejsze. Wydawało mi się, ze wszystko robiłam tak jak wczoraj, a jednak gdy chciałam zakłusować i skręcić w lewo lub w prawo Tisz wówczas zagalopowywał nieco unosząc głowę. Trochę nawet najpierw się wystraszyłam, bo miałam wrażenie, że w ułamku sekundy nie panuje nad sytuacją. Jednak po chwili zorientowałam się, że delikatne odpuszczenie wodzy powoduje przejście do kłusa. Wówczas przyszło mi do głowy, że on zagalopowuje bo mam za mocny kontakt (choć wydawało mi się, że był taki sam wczoraj). Może po prostu chciał powiedzieć, że już nie muszę "tak głośno" do niego mówić, że wystarczy "ciszej", a może nawet "szeptem". Spróbowałam i wówczas udało mi się zrobić kilka wolt, ósemek i na tym dzisiejszą lekcję skończyłam. To była dziś moja lekcja :-).

czwartek, 15 lipca 2010

Podstawą jest obustronne zaufanie


Jeszcze kilka miesięcy temu nie miałam odwagi na swobodny spacer po ośrodku. Nie ufałam Tiszowi. Miałam obawy czy się nie spłoszy, czy nie poniesie. Czułam się źle z tymi emocjami. Zaczęłam z nim od stycznia intensywnie pracować, poza jazdą i ćwiczeniami proponuję mu również różne zabawy i aktywności o których juz pisałam w dotychczasowych postach. Ale ostatni mój "wyczyn" zadziwił mnie samą.
Jeździłam na oklep bez ogłowia: stępem, kłusem, galopem. Szok! Tu ukłon w stronę mojej Emilki McShane, która nie tylko zachęciła mnie do tego, ale również asekurowała mnie. Można by powtórzyć słowa z reklamy: "Nie róbcie tego w domu!".
Potwierdzam. Przygotowania do tej zabawy to w zasadzie wszystko co do tej pory robiłam. Mam teraz z Tiszem bardzo dobrą relację, on ma do mnie bardzo duże zaufanie i dlatego nie denerwuje się jak jest jakaś nowość. Zna też już dobrze cały ośrodek, bo co dzień wędrujemy na nasz padok lub robimy spacer po lasku. Teraz jak wsiadam na oklep wiem i czuję to, że i ja mogę mu zaufać.

czwartek, 8 lipca 2010

Do czego służy bat?



Kilkadziesiąt lat temu było oczywiste, że linijka może służyć zarówno do mierzenia, jak też do rysowania linii, ale może też służyć do bicia dzieci po łapach jak coś zrobią nie tak jak dorośli oczekują. Przez kilkadziesiąt ostatnich lat, cierpliwie prekursorzy innego podejścia do dzieci tłumaczyli, że nie tędy droga i napiętnowali takie podejście do dzieci. Dzisiaj, już rzadko kto przyznałby otwarcie, że jest zwolennikiem takich metod, ale jak obserwuję świat jeździecki, to czasem mam wrażenie, że w głębi duszy niektórzy jeszcze nie zmienili zdania i ciągle uważają, że przemoc i ból to skuteczne środki do osiągania celu.

Ja uważam, że bat w jeździectwie jest bardzo potrzebny i pomocny, ale jedynie wówczas, gdy używa się go jako wskazówki. Tak jakbym chciała np. powiedzieć: "Hej, chodzi mi o prawą stronę", albo "Proszę podnieś wyżej lewą nóżkę". Kiedy używam bata do takiej komunikacji, jego zastosowanie może też być szersze. Może służyć do drapania za uchem, albo do "rysowania" kółek na grzbiecie, albo do podnoszenia i prostowania nóg....przykłady na zdjęciach :-). Koń nie tylko nie powinien, ale też nie może się bać bata! Ile lat musi jeszcze upłynąć zanim ludzie to uznają njako zasadę nadrzędną?






Nasz blog czytają: