Przychodzę sobie któregoś zimowego dnia do stajni, witam się z Tiszem i ... na jego wardze widzę nabrzmiałą kulkę. Co to? Próbuję obejrzeć, dotknąć - ale najwyraźniej boli go to, tym bardziej, że zauważyłam również, że warga jest spuchnięta w tym miejscu.
Zastanawiałam się przez chwilę czy go coś ugryzło, czy może sobie czymś przyszczypał, a może to jakiś czyrak. Doszłam szybko do wniosku, że cokolwiek to jest weterynarz jest niezbędny. Jak to bywa - była to niedziela - więc pomóc mogłam Tiszowi dopiero w poniedziałek. Choć wydawało się, że nie jest to jakaś bardzo poważna sprawa, to jednak byłam trochę smutna i zatroskana. Umówiłam weterynarza i poszłam z Tiszem na spacer.
Spotkaliśmy stajennego - p. Waldka i "pochwaliliśmy się" naszą krostą. Pan Waldek poradził mi, żebym przyłożyła Tiszowi czosnek, na 10 minut. Hmmm, - pomyślałam - nie zaszkodzi, a może pomoże - w końcu to naturalny antybiotyk. Jak wróciliśmy do stajni, pan Waldek przyniósł mi ząbek czosnku i.... pomyślałam: Do dzieła dziewczyno! Nie było to łatwe. W międzyczasie bąbel na wardze Tisza pękł podczas jedzenia siana. Pewnie poza bólem czuł również szczypanie. "Gimnastykowałam się " z Tiszem 2,5 godziny próbując przyłożyć posikany czosnek do tej rany. (Zakwasy w rękach od przytrzymywania końskiej głowy miałam jeszcze przez następne dni). Po tych 2,5 godzinach "negocjacji" chyba przypadkiem udało mi się przytknąć czosnek i kilka cząstek i przykleiło się do ranki. Szybko założyłam kantar (nie chciałam żeby to zaraz odpadło) i wyszłam ze stajni na kilkanaście minut spaceru. Oczywiście jak wróciliśmy do stajni czosnek odpadł po pierwszym schyleniu głowy do siana. Ale byłam zadowolona, że te 10-15 minut miał szanse zadziałać.
Następnego dnia jadąc do stajni myślałam: albo będzie gorzej, albo lepiej... Chciałam wierzyć, że się poprawiło, ale też przygotować się psychicznie na to, że nic nie zadziałało. I.... zobaczyłam ładnie przyschnięty strupeczek. Pomyślałam: PanieWaldku, dziękuję! Przyjechała pani weterynarz, ale praktycznie już nic nie miała do zrobienia. Ranka goiła się w oczach, jak wyjeżdżałam ze stajni to wyglądała znacznie lepiej niż jak przyjechałam. Po kilku dniach prawie nie ma śladu, sądzę że za 3-4 dni będzie to tylko wspomnienie.
Po tym jak to wyglądało na początku i jak się goiło doszłam do wniosku, że Tiszmen miał opryszczkę, taką samą jak miewają ludzie tylko w wymiarze końskim. (Przypomniała sobie też jak to boli :-( ). Wcześniej nigdy nie myślałam, że to jest możliwe u koni.
Opowiadając to pewnemu znajomemu zapytałam: Czy zwierzęta chorują na te same choroby co ludzie? Czy też ludzie chorują na te choroby co zwierzęta? A on mi odpowiedział: Ludzie to zwierzęta, należymy do tego samego świata - i tyle.
O czym piszemy
"odpuszczanie"
"ulubione miejsce"
Akupunktura
angażowanie inteligencji konia
bieganie luzem
budowa mięśni
ciekawe ćwiczenia
czas treningu
diagnozowanie problemów
dodania w kłusie
doświadczenie
gdy konia boli
gimnastyka
intuicja
klikanie
kontrola kontaktu na wodzach
lonżowanie
lotna zmiana nogi
masaż szyi
nasza psychika
nowy koń
ocena postępów
plan pracy
płochliwy koń
Po akupunkturze
po kontuzji
pomoce jeździeckie
pozytywne nastawienie
praca z energią
psychika konia
rozgrzewka
rozluźnienie łopatek
rozprężenie
skoki luzem
skrzywienie na jedną stronę
słabe zagalopowania
słaby kłus
stęp hiszpański
transport
trening
trudny początek
ujeżdżenie naturalne
wizualizacja
zabawa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz