środa, 3 lutego 2010

Nie robić nic


Autor: Emily

Już kilka razy zarówno ja jak i Ula wspominałyśmy o panowaniu nad naszymi własnymi emocjami podczas pracy z końmi. I jak wiemy łatwiej powiedzieć niż zrobić. Bo obserwując wszystkich na około również siebie często widać, że jak tylko coś się dzieje z koniem to następuje reakcja u nas.
Na przykład koń się spłoszył to albo go miziamy i uspokajamy albo karcimy w taki lub inny sposób. Jeśli koń skupi się na czymś lub na kimś innym i ewidentnie jest tym podekscytowany, to albo wpadamy w panikę i "olaboga co teraz będzie" albo z kopa, szarpniecie i "ty koniu !!! tutaj jestem!!!".
Jeśli koń nie chce koło czegoś przejść lub gdzieś wejść (np. w przypadku przyczepy) to ponownie albo karcimy albo się poddajemy.

A czy ktokolwiek z nas, w tych lub podobnych sytuacjach nie zrobił NIC, zupełnie NIC?

Jeżeli wiemy już, że w "końskim świecie" bardzo ważna jest hierarchia i to kto kim rządzi, a kto jest czyim przewodnikiem, to można analogicznie wywnioskować, że karcenie i poddawanie konia presji jest wymuszaniem naszego przewodnictwa. Wiemy jednak jak często kończy się to "sukcesem" dla nas :). Z kolei poddawanie się i wpadanie przez nas w panikę oddaje przewodnictwo koniowi, który być może nie jest w stanie podołać sytuacji.

Nie robiąc nic w skrajnych i sytuacjach stresowych zarówno pod siodłem jak i na ziemi stawiamy się na tym samym miejscu w hierarchii co koń. Tego samego się boimy tego samego jesteśmy ciekawi wykonujemy te same ruchy po prostu jesteśmy równi.

Czy to jest cel naszej pracy z końmi? Nie, ale jest to świetna podstawa do dobrze prosperującej relacji miedzy człowiekiem a koniem. Szczególnie jeśli chodzi o konie bardziej introwertyczne, które trudniej nam ufają i trudniej przejmują nasze przewodnictwo, ale z drugiej strony bardzo potrzebują przewodnika w tym strasznym świecie, który spowodował że są tak zamknięte.

Zainspirował mnie do takiej tezy pokaz Parelli Masterclass z 2009 roku z Anglii gdzie Linda Parelli dostała trudna typowo introwertyczna nerwowa klacz, która łatwo poddaje się stresowi po czym z braku zrozumienia oraz pomocy od kogoś kto by się nią zaopiekował zaczynała być agresywna i rozstawiała wszystkich po kątach. Linda miała klacz na długiej linie i ani nie próbowała doprowadzić klaczy do porządku poprzez szarpanie czy krzyki ani przez uspokajanie nie używała również żadnych "naturalnych sztuczek" . Linda zaczęła naśladować klacz !!! jak klacz się rozpędzała Linda biegła obok niej, jak klacz stawała w miejscu Linda również się zatrzymywała, jak koń zaczął grzebać nogą Linda zaczęła robić to samo, jak klacz podchodziła do różnych przedmiotów - postępowała tak samo jak klacz, nie poddając jej żadnej presji ani w jedna ani w druga stronę. Po jakimś czasie klacz nadal zachowywała się nerwowo ale nie uważała już Lindy jako wroga, wręcz przeciwnie zbliżała się do niej bliżej i tak jakby mówiła "ty całkiem fajna jesteś, taka inna, nic ode mnie nie chcesz i nawet fajnie jest być w twoim towarzystwie"

Wiadomo na końcu klacz wchodziła sama do przyczepy i robiła rożne triki i sztuczki z przeróżnymi przedmiotami i była dużo bardziej pewna siebie. Ale ja chciałam podkreślić sam proces nie robienia NIC i jak zresztą Linda powiedziała:
"Najtrudniejsze co możemy zrobić, To nie zrobić NIC"

I wielu latach pracy z końmi i po długich refleksjach absolutnie się z tym zgadzam.
Gdyż podświadomie, z emocji lub wyuczenia na każdą akcję konia mamy naszą reakcję... a może nie do końca tak powinno być....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nasz blog czytają: