czwartek, 11 lutego 2010

Plan pracy czyli diagnozowanie problemów i dostosowywanie ćwiczeń

Autor: Ula
Koń: Tiszmen

Uff! Wydaje mi się, że mój największy problem jaki ujawnił się od kiedy jeżdżę samodzielnie - czyli "słaby kłus" i "słaby impuls" - został rozwiązany. Dziś był już kolejny dzień treningu, na którym Tisz kłusował chętnie, żwawo i w zasadzie od początku właściwego treningu (czyli zaraz po stępie). Ogólnie mogę podsumować to działaniem w kilku kierunkach, które były w tym przypadku zależne od siebie:
1. Szereg ćwiczeń, których podstawą jest ujeżdżenie naturalne (te które moim zdaniem najlepiej zadziałały opiszę poniżej)
2. Więcej jedzenia (zwiększyłam o 1/2 musli, zmieniłam musli na takie o wyższych parametrach energetycznych, zwiększyłam dawkę owsa o 1/2 miarki)
3. Więcej swobody czyli regularne lonżowanie bez lonży raz w tygodniu (w piątki) i codziennie o treningu - spacer po padoku około 0,5 godziny.
Wiem, teraz wydaje się to oczywiste, ale wcześniej, mając zaufanie do XXX czyli osoby, która określała się trenerem moim i mojego konia, nie analizowałam tych tematów, a szkoda (szkoda też gadać).

Ćwiczenia, które polubiłam (nie będę ich szczegółowo opisywać bo znacznie lepiej jest to opisane w Ujeżdżenie Naturalnie):
1. Rozluźnienie na luźnej wodzy i poszukiwanie równowagi własnej i konia.
2. Dodawanie energii w różnych chodach i w różnym stopniu na zasadzie "pedału gazu" i sprawdzaniu czy działa. Początkowo trzeba to robić z oddawaniem wodzy, później na lekkim kontakcie, obecnie jesteśmy na etapie wykonywania tych ćwiczeń na kontakcie.
3. Zgięcia boczne (łopatka, zad do środka) połączone ze zmianą chodu na niższy, czyli zgięcie w stępie i przejście do zatrzymania w zgięciu, lub zgięcie w kłusie i przejście do stępa w zgięciu i kontynuacja stępa.
4. Zatrzymania ze stępa lub przejście z kłusa do stępa na luźnej wodzy (czyli tylko od działania dosiadu).
5. Cofanie od dosiadu i łydek (w naszym przypadku jeszcze muszę mieć minimalny kontakt na wodzach, ale z każdym dniem coraz lżejszy).
6. Podnoszenie przednich nóg tak żeby koń również uniósł (rozluźnił) łopatkę (to przed treningiem).
7. Jazda kłusem po kole, w każdej ćwiartce zatrzymanie na 5-6 sek. i ruszenie kłusem.
8. Jazda po kole na przemian: ćwiartka galop, ćwiartka kłus.
Zasady wykonywania tych ćwiczeń: wszystkie ćwiczenia na dwie strony, przy wszystkich ćwiczeniach częste przerwy na swobodny stęp z wyciągnięciem szyi, swobodny kłus z woltami, częste nagradzanie, właściwy na każdy dzień poziom oczekiwań.

Doszłam do etapu, kiedy widzę, że problem "słabego impulsu" zbliża się do rozwiązania. W międzyczasie zdefiniowałam problem "prawej strony" - spięcie, skrzywienie w lewo - i tu też już zastosowałam kilka ćwiczeń i też powoli rozwiązuję temat. Najnowsza diagnoza, która po części wynika z pierwszego problemu to słabe dodanie. To znaczy mam w tej chwili całkiem dobry kłus roboczy, ale brak mi dynamicznego wyjścia przy dodaniu. Właśnie teraz nad tym będę pracować.

I tak weszłam w tryb diagnozowania problemów i przeszkód i szukania rozwiązań. Uważam, że jest to bardzo fascynujące zajęcie. O ile ćwiczenia będę mogła znaleźć w książkach i/lub skonsultować je np. z Emilką, to w diagnozowaniu muszę zaufać sobie, swoim odczuciom i intuicji. W tym widzę największa trudność w najbliższym czasie, ale też traktuję to jako ciekawe wyzwanie.

Oczywiście drugim wyzwaniem jest nauka nowych elementów. W trakcie minionego miesiąca bowiem udało mi się nauczyć Tisza kilku całkiem nowych rzeczy (m.in. cofanie, zatrzymanie ze stępa bez wodzy). Ale najbardziej dumna jestem z podnoszenia przednich nóg podczas gdy ja siedzę w siodle - Tisz podnosi nogę w stój na delikatne dotknięcie bacikiem przedniej nogi :-).
Na najbliższy czas - poza rozwiązaniem problemu impulsu w dodaniu - zaplanowałam sobie nowe elementy: zwrot na zadzie i zwrot na przodzie.

Komentarz: Emily

Ula poprosiła mnie o skomentowanie jej postu. I to co Ula ostatnio odkryła i uskutecznia mogłabym nazwać "dążeniem do celu NIE po trupach". To wymaga bardzo dużej cierpliwości i tolerancji oraz świadomości, że my również popełniamy błędy, a może popełniamy je nawet częściej niż konie.

Pomimo naszych dobrych chęci i intencji jest nam czasem bardzo trudno przełamać pewne schematy i "wyuczone" zachowania. I ja dziś doświadczyłam tego na własnej skórze. Wczoraj miałam dosyć pechowy dzień z moją klaczą Holly, podczas treningu
3 razy się wystraszyła jak żeśmy galopowały. Raz przy wjeździe na plac gdzie leżał pies i się zaczął tarzać jak przejeżdżałyśmy i dwa razy przez konia, który obok brykał na padoku. Same spłoszenia nie były najgorsze, zaraz potem jak kontynuowałam trening to jak przejeżdżałam kolo miejsc, w których się wcześniej spłoszyła spinała się, przyspieszała , gubiła rytm i w końcu zatrzymywała z galopu do stój i w miejscu posadziła kilka baranków. No i wtedy właśnie moim celem stało się, aby przejechać te miejsca bezstresowo i bez paniki oraz "efektów specjalnych" no i pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że trzeba ja przepchnąć na siłę. Jednak pomyślałam też, że już znam moja klacz na tyle, że wiem, że ona nie lubi presji i może być tylko gorzej. Włączył mi się umysł jeźdźca jakim byłam kiedyś, kiedy jeździłam na koniach wyścigowych i zajeżdżałam konie "tradycyjną" metodą i bardzo często było to w myśl zasady: "albo koń albo ja" - musiałam przeżyć. A wiec przyszło mi do głowy: bat, czarna wodza, a może wziąć ją na lonżę i przelążować na wypinaczach przez te miejsca aby się nie mogla zatrzymać.
Mnóstwo "złych" pomysłów, złość, gniew, agresja..... a przecież chcę dobrze.....

No i tu jest problem trzeba znaleźć w sobie silę, aby to przezwyciężyć i znaleźć rozwiązanie, być może na około, spojrzeć się na problem oczami konia, o co jemu chodzi ? jaki jest jego problem ?

Na dziś nie mam rozwiązania, ale jestem z siebie dumna ze powstrzymałam w sobie "adepta sztuki jeździeckiej" jakiej kiedyś byłam. I zakończyłam trening stępem na długiej wodzy i cytatem Monty-ego Robertsa "musimy pomoc koniom podejmować właściwe wybory".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nasz blog czytają: