O czym piszemy
"odpuszczanie"
"ulubione miejsce"
Akupunktura
angażowanie inteligencji konia
bieganie luzem
budowa mięśni
ciekawe ćwiczenia
czas treningu
diagnozowanie problemów
dodania w kłusie
doświadczenie
gdy konia boli
gimnastyka
intuicja
klikanie
kontrola kontaktu na wodzach
lonżowanie
lotna zmiana nogi
masaż szyi
nasza psychika
nowy koń
ocena postępów
plan pracy
płochliwy koń
Po akupunkturze
po kontuzji
pomoce jeździeckie
pozytywne nastawienie
praca z energią
psychika konia
rozgrzewka
rozluźnienie łopatek
rozprężenie
skoki luzem
skrzywienie na jedną stronę
słabe zagalopowania
słaby kłus
stęp hiszpański
transport
trening
trudny początek
ujeżdżenie naturalne
wizualizacja
zabawa
wtorek, 19 stycznia 2010
Intuicja
Autor: Emily
Koń: Coco i inni
Rodzaj pracy: różne
Tak może trochę z innej beczki, ale myślę że warto poruszyć ten temat, gdyż bardzo często zapominamy, że korzystamy z własnej intuicji. A jeśli będziemy sobie bardziej ufać to jeszcze więcej "intuicja " nam podpowie.
W przeciągu ostatnich 2 dni prawie wszystkie moje prace i czynności związane z końmi przychodziły intuicyjnie.
Oto konkretne przykłady:
1. Wczoraj pojechałam odebrać swojego nowego konia. Dojechaliśmy na miejsce i przygotowaliśmy koniowóz do załadunku. Niewiele wiedziałam o swoim nowym nabytku widziałam ją wcześniej tylko raz. Przy pierwszym podejściu do rampy klacz się nie bała, ale też nie chciała wejść do środka. Ja prowadziłam klacz a jej były właściciel był z tylu. Za 3 podejściem klacz weszła do polowy rampy po czym tam utknęła. Były właściciel wziął sprawy w swoje ręce i zaczął wywierać presję na klacz od tylu. Klacz od razu się wycofała z rampy i już nie chciała na nią wejść. Niemniej jednak nie spanikowała. Były właściciel przejął ode mnie klacz i zamieniliśmy się miejscami, klacz w jego reku była dużo bardziej niespokojna, nawet nie chciała się zbliżyć do rampy, a na presje zadaną od tylu, wręcz zaczęła się wspinać. Na początku sobie pomyślałam: no gdybym nie miała swojego doświadczenia z końmi to bym już się kajała co to ja za konia kopiłam. Ale spojrzałam się na klacz i poobserwowałam jej zachowanie i moja "intuicja" podpowiedziała mi, że ta klacz nie ma żadnego problemu żeby wejść do koniowozu, ona się go nie boi i zachowuje się przy nim komfortowo, ona ma problem z byłym właścicielem! Otóż ten to właśnie pan już wymyślał niestworzone plany "użycia przemocy", aby klacz weszła do koniowozu, podczas gdy ja wykorzystałam ten moment gdy facet odszedł w poszukiwaniu "narzędzi zbrodni" i wprowadziłam klacz do koniowozu bez najmniejszego problemu :). Jeszcze podczas podroży wydarzył się bardzo miły incydent: mianowicie w którymś momencie jechaliśmy po dużych wertepach wiec poszłam sprawdzić jak się klacz ma podczas tych wstrząsów. Oczywiście klacz była trochę spocona i trochę niespokojna i przestawała z nogi na nogę, aby łapać równowagę. Wiedziałam, że nie mogę jej w żaden sposób pomóc wiec chciałam wrócić na swoje miejsce, ale jak się zaczęłam oddalać to klacz spojrzała na mnie i cicho zarżała dosłownie tak jak by mnie chciała zawołać bym z nią postała trochę. A wiec wróciłam do niej podrapałam ja po szyi i pogadałam troszeczkę, klacz wyraźnie się uspokoiła pomimo dużych wstrząsów. Klacz dojechała na miejsce cała i zdrowa i niezwykle zrelaksowana, bardzo szybko zapoznała się ze swoja stajnią i otoczeniem i z apetytem rzuciła się na siano i obiad :) Wszystkie sytuacje jakie do tej pory zdążyłyśmy przeżyć razem z Holly (takie daliśmy imię klaczy) utwierdzają mnie w przeświadczeniu, że zakupiłam właściwego konia :) i tak jak zawsze przy zakupie koni w dużej mierze kieruje się intuicją, i żaden rodowód, eksterier ani super wyniki z zawodów nie dadzą mi takiej satysfakcji z konia jak to że czuję, że mam z nim kontakt i jest to kontakt pozytywny :)
2. Również wczoraj jeździłam Szafira, lecz od samego początku jazdy był inny niż zwykle, przez pierwsze 10 minut podczas stepa i kłusa myślałam, że może mu przejdzie, lecz zamiast tego napięcie w nim rosło i tak jakby koń miał zaraz eksplodować. Każdy z nas jeździł pewnie na koniu z uczuciem "tykającej bomby" i ja głęboko wierzę, że dobrze wychowane konie, z którymi mamy dobry kontakt będą "tykały" tak do końca jazdy bez eksplozji jeśli mają na sobie jeźdźca. A jeśli się zdarza, że koń jest bardziej świeży lub mu w głowie "baranki" to uważam, że powinien sobie ulżyć i jeśli stwierdzam, że nie dam rady wysiedzieć to biorę konia na lonżę. Tak też zrobiłam z Szafirem i od sekundy kiedy go puściłam na lonży zaczął galopować i brykać jak szalony. To zupełnie nie jak Szafir bo ten jest leniwy i trzeba mocno się namęczyć, aby przegalopował 3 okrążenia pod rząd, a tymczasem on już leciał z dwudzieste. Wyszalał się na jedną i drugą stronę po czym po mniej niż 10 minutach wsiadłam ponownie i już wszystko było ok. A wiec być może moja "intuicja" uratowała moje 4 litery przed wylądowaniem na ziemi :P
p.s. Jak się okazało mój szef podczas weekendu PODWOIŁ dawki dla Szafira przez przypadek z 5 na 10 kilo :)
3. Kon Shaka, na którego nie wsiadam w zbyt wietrzną pogodę gdyż płoszy się jeszcze bardziej niż zwykle "mrugnął" dziś do mnie okiem ze będzie ok. Postanowiłam zaryzykować. No i faktycznie pomimo wiatru i szalejących krzaków w kolo ujeżdżalni koń się nie spłoszył ani razu.
4. Jestem na etapie sprowadzania młodzieży z pastwisk do zajeżdżania i zwykle jest zawsze dużo hałasu i płaczu jak się je zabiera z pastwiska i potem szaleją i rżą w boksach przez co najmniej 2 dni. I dziś ku mojemu zdziwieniu jedna z 3-latek Coco stała przy bramie od pastwiska (gdzie nigdy wcześniej nie stała). I poczułam, że to dobry moment, żeby ja przyprowadzić, może jest już gotowa. No i wszystko przebiegło bez problemu, klacz ani razu nie "zapłakała" za kolegami z pastwiska, a w boksie grzecznie zabrała się za skubanie siana. Wieczorem jak wychodziłam ze stajni leżała relaksując się w świeżo pościelonym boksie :)
Może ktoś to chciałby nazwać łutem szczęścia, ktoś inny zbiegiem okoliczności. A ja lubię słuchać swojego "wewnętrznego ja" i wierzę, że mi dobrze podpowiada :).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz