czwartek, 21 stycznia 2010

Rewelacja!!!!!!!!


Autor: Ula
Koń:Tiszmen
Rodzaj pracy: pod siodłem

Powiem od razu, że okazało się, że wczorajsze magiczne 3-4 sekundy były zapowiedzią dzisiejszego treningu.
A było to tak:
Zaczęliśmy jak zwykle od stępa na luźnych wodzach. Dość szybko udało mi się osiągnąć aktywny rozluźniony stęp. Zaczęłam robić przejścia do stój, a potem powoli zaczęłam wchodzić na delikatny kontakt. Tisz cały czas pozostawał aktywny. Pomyślałam, że jest fajnie i z ciekawością oczekiwałam kłusa. Zakłusowałam na lekkim kontakcie na obydwie strony (krótkie odcinki z przejściami do kłusa, no i oczywiście z pochwałami). Było bardzo fajnie, więc pomyślałam: spróbujmy trochę pozbierać wodze. Delikatnie wybierałam wodze uważając cały czas by Tisz się nie napiął i by pozostał elastyczny i aktywny w pysku. Jednocześnie starałam się tak działać ciałem (energią) by nie tracić rytmu i impulsu. Gdy tylko wybrałam tyle wodzy ile wydawało mi się wystarczające na tym etapie, a Tisz się nie napiął i nie stracił impulsu - to oddawałam mu wodze i pozwalałam się wyciągnąć. To była jego nagroda za współpracę.
Byłam naprawdę pod wrażeniem jak genialnie to działa. Czułam jak Tisz się stara.

Oczywiście nie przedłużałam tej zabawy zbyt długo, bo chciałam żeby poczuł również, że jak wszystko idzie dobrze to nie wymagam od niego więcej (słynne "odpuszczanie").

Potem pomyślałam sobie o galopie - chciałam jeszcze trochę poćwiczyć kondycyjnie, więc zrobiłam dodania i skrócenia w galopie również pilnując delikatnego kontaktu.

Na koniec zaproponowałam nowe ćwiczenie - cofanie. Wiem, że jeszcze słabo to wychodzi, ale postanowiłam zasugerować delikatnie o co mi chodzi i Tisz zrobił 3-4 kroki w tył. Przyznam, że delikatnie użyłam bata, ale traktując go jedynie jako sugestię, tak jakbym chciała trącić go lekko ręką, żeby dać mu wskazówwkę.

Jestem pod wielkim wrażeniem jak szybko (kilka dni) można zmienić nastawienie konia, jak szybko można odnaleźć komunikację.

Stępując na luźnych wodzach pomyślałam sobie, że mogę się jeszcze pobawić z Tiszem. W związku z tym wymyśliłam nowe ćwiczenie. Podstawą tego pomysłu jest to, że doszłam do wniosku, że nie może być tak, że jak wystawię do boku rękę, to koń traci równowagę. Wymyśliłam więc ćwiczenie mając w pamięci obraz dziecka, które ojciec niesie na barana. Jeżeli każdy ruch dziecka, każde jego machnięcie ręką miałoby wybijać ojca z równowagi, to przecież pierwszy napotkany policjant zatrzymałby takiego ojca jako pijanego. Owszem ruchy dziecka zmieniają położenie środka ciężkości, ale ojciec doskonale to będzie umiał intuicyjnie zrównoważyć swoimi mięśniami i postawą. I tego właśnie chciałabym nauczyć Tisza.

Oto moje ćwiczenie:
Jak koń idzie stępem w prawo, to siedząc bardzo głęboko i stabilnie w siodle wychylam górną część ciała w prawo tak daleko jak tylko mogę nie tracąc kontaktu z siodłem. Delikatnie przy tym kontroluje wodze i w razie potrzeby delikatnie nimi (oraz łydkami) sugeruję, że koń ma iść prosto. Naturalnie, że za pierwszym razem, Tisz zaczął skręcać w prawo, ale już za drugim, trzecim - pozostawał na prostej. To samo w drugą stronę i tak po kilka kroków na przemian.

Uważam, że jest to dobre ćwiczenie na to, żeby koń sam nauczył się balansować swoim ciałem. Musi umieć je sam zrównoważyć, wówczas nasza wspólna równowaga nie będzie tak bardzo niestabilna w dynamicznej jeździe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nasz blog czytają: