niedziela, 17 stycznia 2010

Odpuszczenie i "niewidzialność"


Autor: Emily McShane
Koń: Szafir
Rodzaj pracy: pod siodłem

Dziś kontynuowałam pracę z Szafirem pod siodłem. Jak już wspominałam Szafir jest po kontuzji i to był jego trzeci raz pod siodłem od marca ubiegłego roku. Łatwo się domyśleć, że Szafir jest zupełnie bez formy i po takich wakacjach jeszcze bardziej leniwy niż wcześniej. Dlatego też używanie energii i wizualizacji ułatwia sprawę jeśli chodzi o posuwanie się naprzód. W ogólnym rozrachunku gdybym miała go pchać łydkami oprócz tego że wyglądało by to okropnie to jeszcze musiałabym się poddać po kilkunastu minutach z wyczerpania :P, a energii wysyłam tyle samo do roboczego kłusa co na każdym innym koniu i nie kosztuje mnie to ani "kropli potu" :)

Szafir to taki wielki niedźwiedź jednak wcale nie znaczy ze nie wrażliwy na energię, przejścia stój/stęp/kłus i w drugą stronę wychodzą rewelacyjnie. Najbardziej podobają mi się przejścia do kłusa gdyż niemal czuję jakby był porażony prądem który przechodzi przez moje ciało do konia. I pierwsze kroki kłusa są najlepsze, potem w trakcie jest mi trochę trudno utrzymać jakość i tempo, ale to jest również problem mojej koncentracji.

Zagalopowania na dobrą lewą nogę przeszły bez problemów i potraktowałam je w tradycyjny sposób. Jednak z problematycznymi zagalopowaniami na prawo (wczorajszy post) postanowiłam pomóc Szafirowi. Zdajemy sobie wszyscy sprawę, że czasem nasz dosiad, ciężar i postawa może pomagać koniowi w wykonywaniu ćwiczeń i zadań, ale czasami może też przeszkadzać, głównie ze względu na nasze niedoskonałości o których bardzo często nie wiemy. Tak wiec, aby mu pomoc, a nie przeszkadzać postanowiłam się zrobić "niewidzialna", albo raczej "niewyczuwalna" dla konia i tylko w myślach miałam "galopuj na prawą nogę". Próbowałam jak tylko się dało nie robić żadnego ruchu moim ciałem, aby Szafir czuł się swobodnie i mógł znaleźć własną równowagę i kontynuować przełamywanie swojej traumy z galopem na prawa nogę.
W efekcie końcowym na 5 zagalopowań 4 były na prawidłową nogę. W dalszym ciągu po każdym zagalopowaniu odpuszczałam i każde kolejne zagalopowanie tak jakby sprawiało mu mniej problemu. A wiec w nagrodę poszłam z nim na mały spacer do lasu, po czym wróciłam na ujeżdżalnię gdzie puściłam go luzem.

Lubię puszczać konie luzem po pracy w miejscu ich pracy, aby przełamać u nich schemat, że "w tym miejscu się tylko pracuje i na pewno nie może mnie tu spotkać nic dobrego ani fajnego".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nasz blog czytają: