piątek, 29 stycznia 2010

Pracując z koniem, pracuje się też z własną psychiką

Autor: Ula
Koń: Tiszmen
Rodzaj pracy: pod siodłem

Dziś był drugi dzień treningu po mrozowej przerwie. Zaczęłam jak zwykle od stępa na długich wodzach a potem kłus - i już przy kłusie wyczułam, że coś jest - powiedzmy - inaczej. Niestety nie pomagała mi obecność na hali pewnej osoby, która powodowała, że nie byłam skoncentrowana na koniu, przynajmniej nie wyłącznie. Zaczęłam prowadzić rozmowę z samą sobą, chciałam uporządkować myśli. Poza tym minął już jakiś czas i przyszła pora, żeby coś konkretnego robić. Ponieważ kłus był cały czas jakiś taki (cytując klasyka polskiej polityki) ciamciaramcia, postanowiłam zagalopować. Pamiętałam, że to był sposób na poprawienie jakości pracy. I co mnie spotkało: Tisz wogóle nie chciał zagalopować, rozpędzał się , ale nie zagalopowywał. Moja frustracja wzrastała. Na szczęście byłam tego świadoma. Przeszłam do stępa, głęboki wdech, wydech, zebranie myśli, koncentracja. I zaczęliśmy od nowa. Zagalopowanie udało się, a nic tak nie uskrzydla jak sukces, więc i drugie i trzecie, potem zmiana kierunku itd. Po galopie i po różnych ćwiczeniach muszę powiedzieć, że kłus był rewelacyjny (jak na ten etap oczywiście) - energiczny, ale też spokojny i co bardzo pozytywne: Tisz reagował na małe dodania, takie "sprawdzanie pedału gazu".
Od momentu kiedy mi się udało zagalopować całkowicie zapomniałam o wszystkim. Wcześniej zastanawiałam się nad tym, że mnie ktoś obserwuje krytycznym i nieżyczliwym spojrzeniem - i jaki był efekt: wbrew moim pozornym staraniom, nie szło mi.
Umiejętność panowania nad własna psychiką to jedno, ale ważniejsza jest świadomość, że coś nie gra z nami. Bo często za niepowodzenie obarczamy winą konia, a on przecież robi tylko to co my mu przekazujemy i jeśli to jest podenerwowanie - to on też to czuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nasz blog czytają: